Lubię świeżą soję gotowaną na parze. Niestety, w moim sklepie jest tylko taka poddana już wstępnej obróbce termicznej. Jak mam ogromną na nią chęć to idziemy do japońskiej restauracji. Suszona soja nawet się nie umywa do świeżej, podobnie jak bób czy fasola.
Zakupiłam soję suszoną i postanowiłam z nią poeksperymentować. Na pierwszy ogień poszły kotlety sojowe. Moja koleżanka Hania narobiła mi na nie smaka.
Wyczytałam w internecie, że soję należy długo moczyć, najmniej 8 godzin. Są tacy, którzy moczą ja 36 godzin. Ja moczyłam dobę w lodówce. Na początku wodę zmieniałam bardzo często, nawet co 10 minut. Po godzinie płukałam ziarenka mniej więcej co 3-4 godziny, w nocy nie płukałam soi. Gotowałam z przerwami 1 1/2 godziny. Czytałam, że należy ją gotować do miękkości ale co najmniej 1 godzinę. Moja soja nie była bardzo miękka.

 

 

Składniki:

300 g suszonej soi
1 jajko
sól, pieprz
suszony majeranek (można dodać świeży)
mielona papryka wędzona
1 łyżeczka sosu sojowego
2 łyżki mąki kukurydzianej
olej do smażenia

Przygotowanie:

Soję moczyłam około 24 godzin, często ją płukałam. Gotowałam 1 1/2 godziny. Ostygniętą soję zmieliłam w maszynce do mięsa (można zblendować). Dodałam do niej pozostałe składniki, wymieszałam i formowałam niewielkie kotlety. Do dwóch kotletów włożyłam połówki ugotowanego na twardo jajka. Smażyłam na niewielkiej ilości rozgrzanego tłuszczu.
Smacznego!

Continue Reading