Kiedy byłam mała nasza sąsiadka robiła biały ser. Miał on lekką, kremową konsystencję i był słodziutki. Zawsze zastanawiałam się jak powstają wzorki na serze i byłam bardzo zawiedziona, kiedy odkryłam, że to zasługa zwykłego durszlaka. Nigdy więcej nie jadłam takiego serka.
Wczoraj sama przygotowałam twarożek. Mimo że bardzo nam smakował, był lekki i kremowy, to do serka pani Józi mu trochę brakuje…
Na pomysł przygotowania serka samodzielnie wpłynęło kilka rzeczy. Po pierwsze miałam zsiadłe mleko. Tutaj gdzie mieszkam kwaśnieje mleko sklepowe. I kwaśnieje w szybkim tempie. Bywa, że zapomnę schować je do lodówki na kilka godzin i zalewam kawę już kwaśnym. Zawsze je wylewałam. Tym razem przelałam je do dzbanka i odstawiłam na noc. Następnego ranka mleko można było kroić nożem.
My zsiadłego mleka nie lubimy. Myślałam o upieczeniu racuszków lub naleśników. W internecie znalazłam przepis na twarożek – klik. Zaryzykowałam i zrobiłam. Teraz nie będę musiała zadowalać się serkami typu philadelphia lub jechać do rosyjskiego sklepu po twarożek. Zawsze mogę przygotować takie cudo sama w domu.
Nam smakował z dżemem malinowym i miodem.
Składniki:
ok 2 l mleka (najlepsze jest najmniej przetwarzane)
Przygotowanie:
Mleko przelałam do dzbanka i odstawiłam na noc w ciepłe miejsce. Na drugi dzień mleko się skwasiło – mogłam kroić je nożem. Takie mleko delikatnie przelałam do garnka. Podgrzewałam je na bardzo małym ogniu. Pilnowałam, żeby nie przekroczyło 39 st C. Niestety zagapiłam się i temperatura mleka miała 54 st C. Skrzepy za pomocą łyżki cedzakowej delikatnie przełożyłam do durszlaka. Za radami farmerki nie obciążałam niczym masy serowej. Przykryłam tylko durszlak, żeby nie powpadały do środka okruszki. Po nocy ser stracił nadmiar płynów, zrobił się gęsty i twardy.
Smacznego!