Pamiętam jak za dziecięcia objadałam się faworkami. Miałam to szczęście, że jedna babcia smażyła pączki a druga faworki. Babcie często się pojawiają w moich wpisach, bo byliśmy rozpieszczanymi wnuczętami. Niestety, przepis nie od babci (ochota naszła nas nagle, a babcia o tej porze powinna spać!). Receptura pochodzi z mojej ulubionej ostatnio książki Piekę ciasta i ciasteczka Wandy Piotrowskiej (w tej pozycji są równiej przepisy bezglutenowe).
Autorka proponuje trzy przepisy na faworki, ja wybrałam Faworki babuni. Pozostałe przepisy miały same żółtka a ja nie bardzo wiem co potem z nimi robić. Bezy nie bardzo u nas są mile widziane, więc jeśli macie propozycje, to czekam na z przyjemnością.
Składniki:
2 szklanki mąki (podejrzewam, że chodzi o szklanki 250 ml, bo książka z 1987 r)
50 g margaryny bezmlecznej, najlepiej schłodzone, ale miałam w temperaturze pokojowej i też było dobrze (lub masła)
3 jajka
sól
3 łyżki cukru
1/2 kieliszka wódki
śmietana kokosowa (tyle ile weźmie ciasto, u mnie 1 łyżka)
tłuszcz do głębokiego smażenia
Mąkę przesiałam na stolnicę, dodałam margarynę i posiekałam nożem do wyrabiania ciasta kruchego. Dodałam jajka, cukier, sól i wódkę. Zagniotłam ciasto, które było dosyć twarde. Dodałam 1 łyżkę twardej śmietany kokosowej (lepsza byłaby płynna) i zagniatałam nadal. Ciasto ma mieć konsystencję luźniejszą niż na pierogi. Jeżeli zachodzi potrzeba, podsypujemy mąką. Dobrze wyrobione ciasto podczas wałkowania nie trzeba podsypywać już mąką.
Wg autorki wykrawamy paski o długości 10 cm i szerokości dwóch palców, nacinamy je po środku i przeplatamy. Nam zdecydowanie bardziej smakują krótsze faworki.
Smażyłam je w głębokim tłuszczu na złoty kolor i odsączyłam z tłuszczu na ręczniczku papierowym. Posypałam je cukrem pudrem.
Smacznego!
Smażyłam je w głębokim tłuszczu na złoty kolor i odsączyłam z tłuszczu na ręczniczku papierowym. Posypałam je cukrem pudrem.
Smacznego!
Facebook Comments