Najlepsze na chandrę i niepogodę. Idealne na słodką kolację czy leniwe śniadanie. Są słodkie, więc nie nadają się na klasyczną kanapkę, ale przecież lubimy chleb z miodem czy dżemem malinowym. Zwłaszcza teraz, kiedy dopada nas grypa i przeziębienie.
Przepis pochodzi z tego bloga, ja zmieniłam go troszkę. Następnym razem zamiast wody dodam mleko. Myślę, że wtedy będzie mi przypominać babkę, którą zawsze piekła moja babcia.
Bułki w pojemniku ponoć zachowują świeżość do trzech dni.
Składniki:
450 g uniwersalnej mąki
260 ml wody
1 łyżka suchych drożdży
2-3 łyżki cukru
2 łyżki oleju
szczypta soli
Mąkę, cukier, sól i drożdże wymieszałam ze sobą. Powoli dolewałam wodę i olej, ciągle mieszając. Użyłam miksera stacjonarnego i haka.
Wymieszane ciasto przełożyłam na stolnicę, zagniotłam jeszcze raz. Miskę wysmarowałam odrobiną oleju i włożyłam do niej ciasto, które wyrastało w niej aż podwoiło objętość.
Po tym czasie podzieliłam je na 8 równych części, uformowałam z nich bułeczki i ułożyłam je w foremce do pieczenia.
Bułki rosły aż podwoiły objętość. Piekłam je w piekarniku nagrzanym do 190 st C przez 27 minut.
Smacznego!