Jeden z najlepszych smaków dzieciństwa. Typowy comfort food. Polane masłem, bułką tartą lub po prostu zatopione w sosie…
Ja nie mogłam sobie pozwolić na polanie szagówek na głównym półmisku bułką tartą. Natomiast na moim talerzu mogłam już zaszaleć z sosem!
Mój starszy syn uwielbia wszystkie rodzaje klusek, ale tylko prosto z wody lub lekko masłem.
W Kalifornii ciężko jest kupić dobre ziemniaki na kluski. Te, w które zaopatrzyłam się ostatnio wydawały się bardzo skrobiowe i mączne. Zebrały jednak więcej mąki, niż zwykle. Dlatego ilość mąki powinno się dobierać pod ziemniaki i wielkość jajka. Nie powinno się natomiast “zabijać” nią ciasta ziemniaczanego, bo szagówki mogą potem być po prostu zbyt twarde i zbite. Poza tym bardzo ważne jest, aby zawsze przygotowywać ciasto tuż przed gotowaniem. Dłuższy odpoczynek może sprawić, że ciasto zrobi się zbyt rzadkie i trzeba będzie dodać mąki. Najlepsze ziemniaki to takie, które ugotowaliśmy dzień wcześniej, a na pewno kilka godzin wcześniej i daliśmy im spokojnie odparować i wystygnąć.
Potrzebujemy:
ok. 500g ziemniaków
ok. 1/2-3/4 szklanki mąki
1 jajko
sól do smaku
Przygotowanie:
Ziemniaki ugotowałam (najlepiej zrobić to dzień wcześniej). Zmieliłam je w maszynce, dodałam do nich jajko, sól i stopniowo mąkę. Zagniatałam ciasto sprawdzając jak dużo mąki potrzebuję, żeby ciasto było spójne, nie rozwalało się i trzymało formę. Podzieliłam je na 4 części, każdą z nich formowałam w rulon i kroiłam w skos (na szagę). Od razu gotowałam kluski w osolonej wodzie. Jeśli po wrzuceniu pierwszej okazało się, że się rozwala, to znak, że w cieście jest za mało mąki.
Gotujemy je przez kilka minut od momentu ponownego zagotowania.
Według uznania można podawać z podsmażoną bułką tartą, polane masłem lub sosem mięsny.
Smacznego!